sobota, 1 listopada 2014

Festum omnium sanctorum

"Pamiętaj, aby zawsze zapalić lampkę i odmówić dziesiątkę różańca nad grobem babci. Babci będzie lepiej w niebie."



   Rodziny wyjeżdżają z domów wcześnie, żeby zdążyć na cmentarz przed godzinami szczytu. Na drogach tłok, wzmożone patrole policji. Okazuje się, że pomimo wczesnej pory w okolicy cmentarza zamknięto ruch samochodów. Korek. Kontrola trzeźwości. Kierowcy krążą wokół parkingów i polują na wolne miejsca. Wśród samochodów przemykają odblaskowe zielone ludki - strażnicy miejscy, którzy z doskonale widocznym znudzeniem przekazują każdemu z osobna, że miejsc nie ma. Kierowcy chowają jednak swoje czerwone twarze za szybami samochodów i ruszają na dalsze łowy. W końcu udaje im się zostawić pojazd w zadowalającym, pełnym błota miejscu. Czas na wyładunek. Pięć plastikowych reklamówek pełnych wkładów. 72 godziny palenia. Pierwsza klasa. Parę zniczy za 13,99 z lidla, ten duży jest z biedronki, a te dwa ze złotymi napisami są z zeszłego roku (nie wolno o tym mówić cioci). Kilka doniczek z kwiatami. Żółte, po 30 złotych. Byle tylko nie przemarzły. Jeden ma połamane gałązki. Trzeba dać go wujkowi z Ameryki, bo nikt do niego nie chodzi. Ponadto plastikowe baniaki z ciepłą wodą, miotła, grabie, płyn do mycia naczyń i szmatki. Z trudem udaje się wszystko zabrać ze sobą. Już kilkadziesiąt metrów przed bramą zaczyna się cyrk. Z lewej strony atakują obwarzanki i samochód z drożdżówkami z budyniem, po prawej odpustowe landrynki, dalej cyganka sprzedaje plastikowe pistolety i kapiszony. Dym papierosowy i gwar. Przez tłum przeciska się zardzewiały samochód handlarza cmentarnego. Pod murem piętrzą się  stosy gnijących kwiatów, rozbitych zniczy, wypalonych wkładów oraz liści. Pan w ortalionowej kurtce rozgrzebuje najłatwiej dostępne kopczyki śmieci. 

"Mamo, czy jeśli odmówimy dwie dziesiątki, to babcia będzie dwa razy bardziej zbawiona?"




   W bramie stoi grupa roześmianych nastolatków zbierających datki na jakiś szczytny cel. Darczyńcy przylepiają sobie kolorowe naklejki do kurtek, aby ich dobroć przeświecała przez tłum. Plastik staje się coraz cięższy, więc rodziny przyspieszają kroku i w końcu docierają na miejsce. Na drzewie ogłoszenie: "Sprzedam grób TANIO". Nad pomnikiem babci ktoś stoi. To ciocia, ale nie ma naklejki. Ciocia podchodzi i wita się ze wszystkimi. Ładunek ląduje na resztach zadeptanej trawy. Trwa rozmowa na temat wrzodów wujka Henryka, a następnie rytuał wzajemnych zaproszeń. Po chwili ciocia przerywa pojedynek z powodu zbliżającego się odjazdu autobusu i świadoma swojej porażki udaje się na przystanek. Teraz nie uratuje jej nawet naklejka. Następuje zapalanie zniczy, a zaraz po tym dość drastyczna zmiana porządku na grobie. Tutaj leży babcia, więc należy się duży kwiatek. Ciocine znicze należy przesunąć do tyłu. Światełka wujka Klemensa niech zostaną na środku, bo stryjek ma samochód, może jeszcze wrócić wieczorem. Baniaki z ciepłą wodą, chlust, płyn do naczyń, chlust, kamień aż lśni. Grabie idą w ruch, miotełka poprawia. Ten plastikowy wianek jest obrzydliwy, trzeba go wyrzucić. Potrzeba więcej miejsca z przodu na nasze znicze ze złotymi napisami. Babcia będzie dziś bardzo zbawiona. 

"Mamo, czy jeśli za chwilę umrzemy i nie odmówimy dziesiątki, to babcia pójdzie do piekła?"


   Zbliża się procesja. Ksiądz kroczy powoli, za nim idą ministranci w kolorowych adidasach trzymający głośniki prowizorycznie przymocowane do drewnianych desek. Pochód zatrzymuje się w alejce w pobliżu grobu babci. Ksiądz zaczyna odmawiać dziesiątkę. Wszyscy głośno mu wtórują. Aby poradzić sobie z narastającą zadumą i smutkiem, mama zaczyna za pomocą metalowego końca parasola wydłubywać mech spomiędzy płytek chodnikowych. Spłaszczony przez kiepski mikrofon głos księdza doskonale wpasowuje się w zapach przypalonego plastiku i roztopionego wosku. Tata robi telefonem zdjęcia nagrobka i z zadowoleniem mówi, że pochwali się nimi przy uroczystej kolacji. Dziesiątka nie dobiega końca, ale widocznie babcia ma już dość, bo trzeba iść do wujka z Ameryki. Droga jest dłuższa niż zwykle z powodu stert śmieci, które utrudniają przejście. W końcu udaje się dojść na miejsce. Ciepła woda się skończyła, wujek musi zadowolić się zimną. Jeszcze tylko mała czerwona lampka i już trwa długa wędrówka do pradziadków. Widocznie wujek jest już zbawiony i nie potrzebuje dziesiątki. Zaczyna wiać. W powietrzu szybują wieńce. Mama wraca do babci, żeby wrzucić kamienie do wazonów z kwiatami. Niestety, żółty kwiatek leży. Jest połamany. Trzeba go wyrzucić i przynieść ten od wujka z Ameryki. Po wielu utrudnieniach udaje się w końcu dotrzeć do pradziadków. Grób coraz bardziej zapada się w ziemi. Kamień też nie tak lśniący jak u babci. Na słupie ktoś rozpiął kartkę: "Sprzedam kury brojlery". Nadchodzi czas na grabienie liści, sadzenie bratków z giełdy i znicz za 13,99. Następuje chwila zadumy przerywana przez przejeżdżającą śmieciarkę i płacz dziecka. Wzrok wszystkich skupia się na tanim wkładzie, który postawiony na jakimś starym nagrobku roztopił się i teraz spływa po kamiennej ścianie swoimi czerwonymi, dymiącymi kroplami. Zaczyna padać deszcz. Cmentarz momentalnie pustoszeje. Rodziny idą na uroczysty obiad do wujka Klemensa. Kropla deszczu pada na płonący knot, a ostatnia kropla czerwonego plastiku zastyga na omszałym kamieniu. Babcia będzie musiała zaczekać do przyszłego roku. Pradziadkom brakuje już bardzo mało kwiatów, a wujkowi z Ameryki nic już nie potrzeba, bo jest w niebie.

"Jesteś obrzydliwym cynikiem. Dobrze, że babcia już nie żyje i tego nie słyszy."

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to właśnie krytykanctwo jest moją społeczną rolą. I myślę, że krytyki nigdy za wiele. Wiadomo, że przedstawiony obraz święta jest tutaj dość naturalistyczny i ma na celu ukazanie tylko tej negatywnej (choć w dużej mierze rzeczywistej) strony.

      Usuń
    2. No tak. Muszę przyznać, że wyszło Ci to (ażeby było krytycznie) dobrze.
      "Babcia będzie dziś bardzo zbawiona." - ten tekst podsumowuje wszystko :)

      Usuń
  2. Być może przeżywanie Uroczystości Wszystkich Świętych i Wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych u większości tak faktycznie wygląda. Ale to wynika z tego, że tak naprawdę już dawno stracili wiarę. To jest tylko jeden z objawów. Rozumiem, że na Uroczystość Narodzenia Pańskiego tudzież jego Wigilię mam się spodziewać podobnego wpisu? I na Triduum Paschalne, a zwłaszcza Niedzielę Wielkanocną też?
    Owszem, wszystkie te Święta są bardzo często spłycane.
    I rozumienie prawd teologicznych też jest średnie.
    Nie wiem, czy te pogrubione i szczególnie wyróżnione cytaty są nabijaniem się ze słabej wiedzy teologicznej większości wiernych czy też może nabijaniem się z modlitwy za zmarłych, wynikające z niezrozumienia pewnych spraw, więc może na wszelki wypadek wyjaśnię parę rzeczy.
    Że przede wszystkim nie modlimy się, żeby komukolwiek było lepiej w niebie, bo w niebie nie może być "lepiej" ani "gorzej". Modlimy się za dusze w czyśćcu cierpiące, nie wiemy, kto z naszych bliskich zmarłych tam jest, a kto jest w niebie czy w piekle. Ale nie ma obawy - jeśli ten, za którego się modlimy nie jest w czyśćcu, to nasza modlitwa "przeniesie się" na inne dusze czyśćcowe.
    Po drugie, z czyśćca można iść tylko do nieba, a nie do piekła.
    Po trzecie, modlitwa jest potrzebna zmarłym, skraca ich męki czyśćcowe. Przy czym liczy się nie tylko ilość, ale i jakość modlitwy, to czy odmawiamy ją z wiarą i w skupieniu, a przynajmniej tak się staramy ją odmawiać. Modlitwa jest zawsze poświęceniem czasu w jakiejś intencji, jakimś trudem, i to się liczy przede wszystkim.
    Po piąte, znicze, kwiaty czy czyszczenie grobów jest ważne. Oczywiście, ważniejsza jest modlitwa, a często bywa tak, że więcej czasu i uwagi poświęca się na dekoracje grobów niż na modlitwę, a nawet o modlitwie zapomina się całkiem. Niemniej, dbanie o groby czy zapalanie zniczy też ma sens. Nie jest może potrzebne zmarłym, ale jest potrzebne nam, ponieważ jesteśmy ludźmi cielesnymi, potrzebujemy więc symboli, form zewnętrznych, które by oznaczały to, czego żadnymi zmysłami pojąć nie można, I tak samo jak piękny wystrój kościoła, złote naczynia liturgiczne czy złote szaty liturgiczne coś oznaczają i są zewnętrznym wyrazem naszej czci do Eucharystii, naszej wiary w obecność Chrystusa w Chlebie i Winie, tak samo znicze, kwiaty czy zadbany grób oznaczają naszą pamięć o zmarłym i są symbolem naszej modlitwy za niego. Świecące w ciemności zbiorowiska zniczy wyraźnie odcinają się od otoczenia, pokazując światu, że tam jest cmentarz, miejsce gdzie leżą zmarli, miejsce, które promienieje światłem nadziei zmartwychwstania i przypomina całemu światu o śmierci, o zmarłych i o pamięci o nich. Jest znakiem wobec pogan, że są ludzie, którzy pamiętają o swoich zmarłych i wierzą w ich zmartwychwstanie.

    Zapraszam wszystkich:
    http://milkblog.cba.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pytanie "o czym to jest?" mogę odpowiedzieć tylko w jeden sposób: o wszechogarniającym spłyceniu tego święta. Poza tym nie ma tutaj jednej tezy, której chciałbym bronić. Każdy przeczyta to tak, jak będzie chciał to przeczytać. Mógłbym nazwać to także "O duchowym wychowaniu dziecka", choć to może byłoby zbyt prowokujące.
      Nie kwestionuję tego, że pewnie przeżywałeś ten dzień w sposób dużo bardziej odpowiedni niż ten, który przedstawiłem powyżej.

      Usuń
    2. To jest zresztą spłycenie nie tylko tego konkretnego święta, ale także innych świąt, stosunku do teologii, religii, a także samej wiary.

      Usuń
    3. @Arteneire
      Ale trzeba też jednak uwzględnić to o czym pisałem pod jakimś wpisem Kiry na podobny temat: że lud nigdy nie będzie przeżywał tych świąt jakoś bardzo głęboko, intelektualnie czy duchowo. Lud nie zna się na teologii i nie jest mistyczny.
      Faktem jest jednak, że kiedyś i lud nie przeżywał żadnych Świąt w takim aż pośpiechu, chaosie i w sposób aż tak spłycony.

      Zapraszam wszystkich:
      http://milkblog.cba.pl

      Usuń
  3. Trafnie opisany cmentarny cyrk.

    OdpowiedzUsuń