Natrafiłem jakiś czas temu na interesującą książkę prof. Francisa Fukuyamy pt. "Koniec człowieka". Jest to publikacja naukowa (po części na pewno popularnonaukowa) z pogranicza socjologii, ekonomii, biotechnologii i etyki. Autor na podstawie własnych oraz cudzych badań tworzy wizję człowieka przyszłości, szczególny nacisk wywierając na zagrożenia płynące z najnowszych odkryć biotechnologii. Dość prowokujący tytuł wydaje się zapowiadać raczej pesymistyczną treść, jednak autor jest daleki od przepowiadania nadchodzącej apokalipsy. Skupia się raczej na obiektywnej analizie pozytywnych i negatywnych dla ludzkości stron rozwoju nauki. Dużo miejsca poświęca rozważaniom natury etycznej.
Fukuyama zasłynął opublikowanym w 1989 roku esejem pt. "Koniec historii?", gdzie postawił tezę, że wraz z upadkiem największych państw realnego socjalizmu nastąpiło zakończenie procesu historycznego. Jego zdaniem liberalna demokracja połączona z gospodarką wolnorynkową i globalizacją, jeśli tylko utrzyma się przy swoich pierwotnych założeniach, stanowić będzie ostateczny porządek świata. Później jednak wyraził wątpliwość w tej kwestii i sformułował inną, dużo mniej optymistyczną hipotezę. Stwierdził, że rozwój demokracji może opierać się na jej poczuciu wyższości nad państwami niedemokratycznymi. Wyraził obawę, że demokratyzacja wszystkich państw mogłaby paradoksalnie doprowadzić do zburzenia nowego porządku i wybuchu globalnych konfliktów o nieznanej wcześniej skali.
Mnie jednak w całej książce szczególnie zainteresował rozdział poświęcony wpływowi genów oraz środowiska na rozwój człowieka. Fukuyama wydaje się tutaj przedstawiać dość obiektywny, niewykrzywiony przez jakąkolwiek przynależność polityczną punkt widzenia. Doskonale wiadomo bowiem, jak odmienne od siebie są wyniki podobnych badań przeprowadzanych przez naukowców sympatyzujących z prawicą i lewicą. Można tutaj wymienić choćby takie kontrowersyjne tematy jak globalne ocieplenie, wykorzystanie energii jądrowej, zespół depresji poaborcyjnej czy wpływ religii na przestrzegania prawa. Bardzo trudno jest prowadzić dyskusje na tym obszarze, ponieważ można co najwyżej przeciwstawić stanowisko jednego profesora stanowisku innego. Im mocniej jakieś zagadnienie zostaje upolitycznione, tym bardziej nieosiągalna dla przeciętnej jednostki staje się obiektywna wiedza na dany temat. Widać to doskonale na przykładzie badań dotyczących wpływu genów na przestępczość, orientację seksualną oraz inteligencję. Fukuyama dał zwykłemu człowiekowi to, co do tej pory było niedostępne. Przedstawił krótką, jasną i, co najważniejsze, obiektywną syntezę wszystkich badań na temat trzech ostatnich zagadnień.
Wpływ genów na inteligencję
Konserwatystom wygodnie jest twierdzić, że różnice pomiędzy ludźmi są wrodzone, ponieważ w ten sposób mogą łatwo uzasadniać istnienie hierarchii społecznej. Wszelkie interwencje rządu zmierzające do eliminacji nierówności są ich zdaniem bezcelowe, ponieważ społeczeństwo i tak prędzej czy później powróci do uwarunkowanego genetycznie porządku. Środowiska postępowe chciałyby z kolei, żeby wszystkie nierówności wynikały z możliwych do naprawienia niesprawiedliwości, a nie wrodzonych zdolności lub ich braku.
Wyniki większości badań nie satysfakcjonowały żadnej ze stron, więc wszczęto spór o sens mierzenia inteligencji. Prawica twierdzi na ogół, że inteligencja jest łatwa do określenia i zmierzenia, lewica natomiast uważa ją za pojęcie niemożliwe do zdefiniowania i niezmierzalne.
W XIX wieku powstawały teorie, że inteligencję można zmierzyć za pomocą pomiarów głowy. Pierwszy test na inteligencję stworzył Francis Galton, kuzyn Karola Darwina. Galton był twórcą i gorącym zwolennikiem eugeniki, czyli teorii głoszącej, że należy dążyć do wydawania na świat potomstwa tylko przez najsilniejsze genetycznie pary. Jego myśl stała się po kilkudziesięciu latach inspiracją dla ideologii nazistowskiej.
Uczniem Galtona był Karl Pearson, który uważał, że ludzkość może osiągnąć wysoki poziom cywilizacyjny tylko poprzez pokonanie ras słabszych przez rasy silniejsze. Pearson był też wybitnym naukowcem z dziedziny statystyki, dlatego jego osoba cieszyła się bardzo dużą popularnością w środowiskach naukowych i miała duży wpływ na powstawanie coraz doskonalszych testów na inteligencję.
Kolejnym ważnym twórcą teorii, że inteligencję można zmierzyć, był Charles Spearman. Odkrył on, że duże zdolności jednostki w jednej dziedzinie są powiązane na ogół z ponadprzeciętnymi wynikami w innych dziedzinach. Stwierdził, że musi istnieć współczynnik inteligenci ogólnej, który określałby od razy poziom zdolności danej jednostki.
Po drugiej wojnie światowej zmierzalność inteligencji oraz jej powiązanie z genami stały się obiektem powszechnej krytyki ze strony szeroko pojętej lewicy. Często stosowano niemerytoryczne argumenty, zastępując dowody naukowe emocjonalną retoryką antyrasistowską. Powszechnie podważano prawdziwość wyników badań przeprowadzanych przez nieżyjących już naukowców.
W latach dziewięćdziesiątych ukazała się wysoce kontrowersyjna praca, która dowodziła, że inteligencja może być warunkowana genetycznie w nawet siedemdziesięciu procentach. Stwierdzono w niej także, że genetycznie uwarunkowana inteligencja ludności czarnoskórej jest zauważalnie niższa, niż ludności białej. Większość psychologów skrytykowała tę pracę, jednak praktycznie nikt nie wysunął przeciwnej tezy, że inteligencja nie ma żadnego związku z genami. Ostatecznie części naukowców udało się dojść do ogólnej zgody, że inteligecja jest dziedziczona w zakresie 40-50 procent i te proporcje ulegają zmianie w różnych etapach życia człowieka.
Według badań Murzyni osiągają wyraźnie gorsze wyniki testów na inteligencję od osób białych. Mogłoby się wydawać, że jest to dowód na genetyczną wyższość ludności białej. Naukowcom udało sie obalić tę tezę posługując się tzw. efektem Flynna. Efekt ów polega na tym, że w każdym rozwijającym się kraju iloraz inteligencji rośnie z pokolenia na pokolenie tak szybko, że nie jest możliwe, aby ten wzrost był uwarunkowany genetycznie. Chodzi więc o czynniki środowiskowe, które wciąż nie zostały wystarczająco dobrze poznane, aby móc je dokładnie określić. Według Flynna w przypadku wyrównania poziomu życia pomiędzy ciemnoskórymi a białymi różnica pomiędzy ich inteligencją może zaniknąć w stosunkowo krótkim czasie. Flynn twierdzi również, że do rozdzielenia ras ludzkich doszło na tyle niedawno, że nie ma możliwości, aby w tym czasie powstały pomiędzy nimi większe różnice genetyczne jeśli chodzi o inteligencję.
Widać więc, że pomimo ogólnej zgody wśród naukowców nadal nie udało się nikomu stworzyć jednej tezy, która zostałaby poparta przez całe środowisko naukowe. Ten wpis nie ma na celu poparcia jakiejkolwiek strony w tym konflikcie. Chciałbym tylko pokazać Czytelnikom, jak duże znaczenie ma polityka w nauce, jak wiele (paradoksalnie!) jest swobody w interpretowaniu pozornie jednoznacznych wyników badań i jak mało w rzeczywistości wiemy.